Z pakowaniem się jest tak, że z jednej strony chciałoby się zabrać jak najwięcej aby „mieć wszystko”. Z drugiej strony każdy taki drobiazg swoje waży i chcąc nie chcąc rower będzie cięższy. Ten ciężar trzeba będzie ze sobą tachać przez całą trasę. Co więc ja zabieram na swoje 1-2 tygodniowe wypady po Polsce?
Nadszedł czas na finał. Ostatni dzień mazurskiej wyprawy to powrót do domu z Górzna do Żyrardowa. Po drodze chciałem jeszcze odwiedzić Płock. Tam mnie jeszcze rowerem nie było.
Dzień ósmy to początek dwudniowego powrotu z mazur do domu. Podobnie jak droga „w tamtą” powrót także podzieliłem sobie na dwa dni. Jadąc na mazury zahaczyłem o województwo podlaskie. Wracając zamierzałem zahaczyć o kujawsko-pomorskie. W ten sposób podczas całego wyjazdu objadę cztery województwa.
Po czterech dniach stacjonowania nad jeziorem Nidzkim przyszło mi pojechać dalej. Kierunek? Na zachód! Cel? Hmmm… Olsztyn? Ostróda?
Mazury 2017 – kierunek Szczytno
Dzień szósty okazał się najłatwiejszym dniem na Mazurach. To dzień kiedy z jednej strony dopisała pogoda (słońce i zero wiatru). Z drugiej ja też miałem dobry dzień i gdyby Szczytno leżało jeszcze z kilkadziesiąt kilometrów dalej to bym nie narzekał.
Zaczęło się jak zwykle. Z nad jeziora Nidzkiego prostą drogą na Ruciane-Nida. Następnie kierowałem się na północny-zachód gdzie leżał główny cel na dziś czyli Mrągowo. W drodze powrotnej planowałem też wreszcie wpaść na rybkę do Krutyni.
Mazury 2017 – relaks na promie
Po pierwszych trzech dniach czułem się zmęczony. Tak po ludzku chciałem trochę odpocząć, więc zamiast na kolejną normalna setkową trasę wybrałem się na krótszą przejażdżkę. Przy okazji po raz pierwszy rower płynął promem.
Trzeci dzień mazurskiej wyprawy to pierwszy z tych podczas których stacjonowałem pod Rucianym. Miałem kilka pomysłów na trasy a zacząłem od tej, aż nazbyt naturalnej i oczywistej. Objechać dookoła największe Polskie jezioro – jezioro Śniardwy.
Mazury 2017 – tour de podlaskie
Drugi dzień wyprawy zacząłem jeszcze w województwie mazowieckim. Skończyłem już w warmińsko-mazurskim. Pomiędzy nimi zrobiłem sobie rundkę po podlasiu odwiedzając kolejno Nowogród, Łomżę, Jedwabne, Stawiski i Kolno.
Przed wyjazdem pisałem, że plany lubią się zmieniać i ten zmienił się już pierwszego dnia. Celem pierwszego dnia była Łomża. Trochę się przeliczyłem i dzień zakończył się kilkadziesiąt kilometrów bliżej w Ostrołęce. Czego zupełnie nie żałuję.