Kategorie
Mazury 2016

Mazury 2016 – pod górę i wiatr na Lidzbark i Nowe Miasto

Tak samo jak wczoraj wymyśliłem sobie trasę 3xM tak dziś wyszło 3xL. Tym razem jednak planowałem nieco inna trasę, ale po 50 kilometrach pchania pod wiatr i pod górę do Lidzbarka zmieniłem zdanie. Zamiast na Brodnicę pojechałem na Nowe Miasto Lubawskie.

Pierwszym celem był Lidzbark. Do Dąbrówna droga można by rzec znana bardzo dobrze. Tędy jechałem pierwszego dnia na Grunwald. Za Dąbrównem zaczęła się zabawa, czyli górki. Nieduże ale jedna za druga. I cały czas wiało. W twarz. Lekko nie było….

Mazury

W międzyczasie wjechałem do Welskiego Parku Krajobrazowego. Park krajobrazowy na mazurach raczej płaski nie będzie. Można się spodziewać lasów, pagórków i jezior. Takich jak np. Jezioro Rumian.

Jezioro Rumian

Co to jest Garb Lubawski?

Dalej było podobnie. Raz w górę, raz w dół. Na mapie teren ten pozornie nie wyróżnia się niczym – ot kawałek mazur w okolicy Lidzbarka. Jest też podpisany jako Garb Lubawski i dopóki nie wjechałem w tą okolicę nie wiedziałem co to jest. A jest to najbardziej pofałdowany i najbardziej wymagający teren z tych w okolicy Grunwaldu. Wzgórza Dylewskie po których jeździłem wczoraj to też teren garbu. W rejonie Lidzbarka nie ma takich podjazdów jak na Górach Dylewskich, ale przez dobre kilkadziesiąt kilometrów miałem cały czas raz w górę raz w dół.

Zmiana planów

Kiedy w końcu dojechałem do Lidzbarka miałem już w nogach 50 kilometrów po górkach. Nadszedł czas na mały odpoczynek i na solidny obiad…

Lidzbark

I na zmianę planów. Miałem jechać dalej na zachód na Brodnicę. Do niej z Lidzbarka według mapy jest 31 kilometrów. Prosto na zachód, więc prosto pod wiatr. A ja już zaczynałem mieć dość wiatru. Walczyłem z nim od ponad 2 godzin. Mam pchać pod wiatr i pod gore przez kolejne 2 godziny?! Odpuszczam, tym bardziej, że teren w okolicy Lidzbarka jest tez niezłe pofałdowany i najczęściej pod wiatr łączyło się z pod górę… Co się działo w moich udach… Nie wiem, ale bolało.

Nowe Miasto Lubawskie

Wyjechałem wiec nie na Brodnicę ale na Nowe Miasto Lubawskie. Tam jeszcze nigdy nie byłem. Do Nowego Miasta nie jedzie się na zachód tylko na północny-zachód. Miało być trochę lepiej, ale droga prowadziła tylko po polach, gdzie wiało…. W mordę….

Jazda na rowerze pod wiatr

Nowe Miasto, było przeze mnie bardzo wyczekiwane. Do tego stopnia, że po którejś z kolei górce napotkanemu z przeciwka rowerzyście zadałem najgłupsze, bo kompletnie nic nie wnoszące pytanie:

  • Daleko jeszcze do Nowego Miasta?
  • Jakiś kilometr, dwa… 
  • Dzięki!

I faktycznie za dwie górki zobaczyłem na zjeździe znak oznaczający Nowe Miasto. Chwilę później zobaczyłem wreszcie centrum miasta, witające przybyszów takim oto rewelacyjnym widokiem. Zupełnie jakbym wjeżdżał do zamku!

Nowe Miasto Lubawskie

Dla mnie to widok tym bardziej miły ze teraz już ani przez chwilę nie będę musiał jechać na zachód i walczyć z wiatrem. Na rynku w Nowym Mieście dokupiłem wodę do bidonów i jazda dalej….

Na Lubawę i… klopsy

Dalej już na północny-wschód do Lubawy. Znowu po górkach i przez wszędobylskie pola. Wreszcie też z wiatrem w plecy. W Lubawie już byłem jadąc na Iławę, wiec tym razem tylko tak symbolicznie. Nie wjeżdżałem w miasto, nie zatrzymywałem się. Szybka fota przy tablicy i lecę dalej.

Lubawa - tablica

Na drodze z Lubawy na Grunwald czułem się jak u siebie. Ciekawe jak to zmienia się perspektywa. Raz jesteś kilka kilometrów od domu i czujesz się zagubiony. A raz jesteś na mazurach, masz jakieś 30 kilometrów do swojej bazy i czujesz się „jak u siebie”. Wiedziałem, że na sam koniec przez Grunwaldem będę musiał się przebić przez Tułodziad i Marcinkowo z ich serią podjazdów, ale je znalem jeszcze lepiej niż drogę na Lubawę…

Rower na polu

Trasa w stronę Lidzbarka i Nowego Miasta choć nie była rekordowa pod kątem kilometrażu okazała się najbardziej wymagająca ze wszystkich mazurskich tras. Ten rejon – Garb Lubawski – to wymagający teren składający się z ciągłych podjazdów i zjazdów. Terenów płaskich jest mało. Jest gdzie się zmęczyć.

A na koniec tego pięknego i męczącego dnia zjadłem obiad zrobiony na patelni na ognisku. Pal licho, że tylko go na tej patelni odgrzałem, ale klopsy prosto z ogniska smakują wybornie. A jak rozgrzewają po całym dniu jeżdżenia!

Obiad na ognisku

Tego dnia zrobiłem 127 kilometrów. Razem mam już ich 756 km.

Coraz bliżej tysiąca a zostały jeszcze dwa dni!

Mazury 2016 – zobacz co się działo kolejnego dnia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *